piątek, 8 kwietnia 2011

Muffinkowe trio: marchew, banan, jabłko

Wiosna w Krakowie w ciągu ostatnich dni trochę podupadła, ale nie można tracić nadziei... Na poprawę humoru postanowiłam upiec coś słodkiego i naruszyć trochę moje zapasy cukru zgromadzone jeszcze przed podniesieniem cen tego jakże współcześnie luksusowego produktu. Przepis wymyśliłam sama, wykorzystując jedynie te produkty, które miałam w tym momencie na kuchennym stole i pod ręka. Wybór padł na muffinki w wersji wiosenno-ekstrawitamionwej. Większą część mąki zastąpiłam tartą marchewką i jabłkiem oraz ugniecionym na miazgę bananem. Ponieważ uroda tych babeczek po wyjęciu z pieca była mocno wątpliwa, próbowałam przyozdobić je czapeczkami z kremu twarożkowego (wypróbowując przy okazji nowy dekorator do ciast ze sklepu wszystko za 5 zł), ale chyba i to nie pomogło... W efekcie wyszły muffinki podobne do smerfów (niebieskie papilotki potęgują efekt), ale trzeba dodać, że za to wyjątkowo smaczne.

Oto i one, jedyne w swoim rodzaju, smerfne muffinki Ani:






Ciastka są bardzo proste w wykonaniu, zawierają dużo zdrowych składników i są naprawdę smakowite. Mogę je polecić. Poniżej przepis.

Składniki na ciasto:
1 mały banan
1 nieduże jabłko
1 średniej wielkości marchewka
garść suszonej żurawiny
1 szklanka mąki pszennej typu 550
pół szklanki cukru
1 jajko
0,25 szklanki oliwy
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta cynamonu (ale nie więcej)
szczypta soli

Marchewkę i jabłko utrzeć na tarce, banana można zmasakrować blenderem albo tylko pognieść widelcem (wybrałam to drugie). Dodać jajko i oliwę, potem żurawinę, wszystko wymieszać. Dodać suche składniki i wymieszać łyżką jedynie do połączenia składników. Przełożyć do foremek (do poziomu trzy czwarte - babeczki trochę wyrastają). Ciasto jest dość gęste; jeśli zbyt gęste - można dodać oliwy..


Krem:
ok. 10 dag twarogu półtłustego (użyłam twarogu górskiego z Limanowej)
łyżka lub dwie śmietany (ilość zależy od twarogu)
1 łyżka dobrego masła
cukier puder - ilość wedle uznania i podług smaku ;)
aromat waniliowy

Wszystkie składniki wymieszałam w miseczce widelcem, starając się uzyskać w miarę jednolitą konsystencję, co nie do końca się udało. Dla osób z temperamentem perfekcjonisty lepszym rozwiązaniem będzie użycie miksera. A gdy muffinki wystygły, przy użyciu dekoratora made in China, usiłowałam się udrapować krem w finezyjne, barokowe kształty, co jednak zakończyło się fiaskiem. Cóż - smerfoidy też mają pewnie jakieś zalety.

A teraz już stąd zmykam, aby dopaść jakiegoś Ważniaka czy Pracusia własnego wyrobu...

1 komentarz:

  1. Świetny pomysł z tymi owocowymi substytutami mąki. Wyglądają smakowicie wisennie i smerfnie

    OdpowiedzUsuń